wtorek, 2 października 2012

Rozdział 25

Lott powoli otwierała powieki. Czuła się taka słaba. Każdy oddech był dla niej wyzwaniem. Próbowała przyzwyczaić wzrok do światła dziennego, w którego promieniach się znajdowała. Po paru minutach zaczęła odróżniać poszczególne kształty. Miejsce w jakim była wydawało jej się dziwne - jakby znajome, ale zapomniane. Kiedy wreszcie udało jej się coś zobaczyć, pierwszą osobą jaką zauważyła była... jej mama.
- Mama? - dziewczyna wyszeptała prawie niedosłyszalnie. Wypowiadanie słów szło jej z wielką trudnością. Matka nachyliła się nad nią.
- Co ty tam szepczesz kochanie? - Lott udalo się szerzej otworzyć obolałe powieki.
- Co ty tu robisz mamo? - dziewczyna starała się mówić najgłośniej, jak tylko potrafiła.
- Nie interesuje cię raczej co ty tu robisz? - "Ja chyba ciągle jeszcze śnię", przebiegło przez głowę Charlotty. Przecież to nie jej matka przedostała się przez portal. Kobieta pogłaskała córkę po głowie - Nie dziwię Ci się. Każdy by był zszokowany po czymś takim - Charlottcie wreszcie udało się zobaczyć więcej. Kształty nie byly już rozmazane. Dziewczyna rozpoznała to miejsce. Ku swojemu zdziwieniu, była w szpitalu.
- Jak się tu znalazłam? Gdzie oni są?! Gdzie jest Nathan?! - Charlotta nie panowała nad sobą. O ile mozna to tak nazwać krzyczała- jesli nie ciałem, to duszą - Co się dzieje mamo? - dziewczyna spróbowała się podnieść, ale poczuła tak intensywny ból w podbrzuszu, że nie dała rady. Krzyknęła z bólu.
- Uspokój się dziecko - matka Lott była bezradna - Zawołam lekarza - i wyszła. Char nie wiedziała co się dzieje. Była podłączona do jakichś maszyn, prawą nogę miała w gipsie, strasznie bolał ją brzuch i plecy. Serce zaczęło bić jej szybciej. Któraś z maszyn zaczęła wydawać piszczący dźwięk. Przybiegła pielęgniarka.
- Proszę się nie denerwować - upomniała Lott, głosem ostrym i donośnym - Nie będzie tak źle. Jest pani trochę potłuczona, ale rany szybko się goją - jakby taka informacja mogła ją pocieszyć. Char nie miała pojęcia co się dzieje. Skąd się tu wzięła? Chyba nie przeniesli jej przez portal? Nie mieli prawa! Była potrzebna Nathanowi!
- Nie! - dziewczyna próbowała wyrwać z siebie wszystkie podłączone kabelki - Nie! Nie! Nie! - krzyczała jak opentana. Jak oni mogli jej to zrobić?! Jakim prawem ją stamtąd zabrali?! - JA CHCĘ TAM WRÓCIĆ! ODSTAWCIE MNIE Z POWROTEM! - pielęgniarka była tak zszokowana poczynaniami dziewczyny, że oddaliła się przerażona w stronę drzwi i krzyknęła : "Lekarza!". Lott tymczasem siłowała się z własną słabością i oddłączała się od poszczególnych kabelków. Kiedy już się jej to udało podniosła się, żeby wstać i wtedy pojawił się lekarz z matką Charlotty. Dziewczyna niezdolna do jakiegokolwiek ruchu padła bezradna na łóżku. Lekarz podbiegł do niej.
- Proszę się uspokoić! Nic pani nie będzie - i powiedział do przerażonej matki Lott - To szok po wypadku. Minie jej - Charlotta nie wierzyła w to co słyszy.
- Wypadku?! Jakiego wypadku?! To, że mialam jakiś wypadek, to nie znaczy, że musieliście mnie stamtąd zabierać! - udało jej się mówić normalnie - Ja chcę tam wrócić!
- O czym ty mówisz kochanie? Gdybyś tam została, to byś zginęła! Na szczęście Dick cię uratował i przywiózł tutaj.
- Ha!  A więc to wszystko jego wina! Nie chciał żebym była szczęśliwa! - Lott dopadła furia i to taka, która zbierała się w niej od paru lat spokojnego życia.
- Skarbie on uratował Ci życie! - matka Lott nie mogła uwierzyć w to co słyszy z ust własnej córki.
- Nie mamo : on uratował swoje życie, nie moje. Ja już nie mam zycia - dziewczyna znów próbowała wstać, ale silny ból w podbrzuszu jej to uniemozliwiał. Char syknęła z bólu.
- Proszę się nie podnościć - lekarz upomniał dziewczynę. Lott spojrzała na niego ostro.
- Będę się podnosić. Proszę mnie natychmiast wypisać ze szpitala.
- Obawiam się, że to niemożliwie. Chciałem to pani powiedzieć później, kiedy minie pani pierwszy szok powypadkowy, ale widzę, że nie mam wyjścia. Nie mogę pani wypisać. Nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie pani chodzić - Char z wrażenia otworzyła usta.
- Co?! Jak to...? - spojrzała na matkę. Kobieta spuściła głowę.
- Wszystko będzie dobrze córeczko - wyszeptała tylko i głos jej się załamał.
- Nic nie będzie dobrze mamo! Nic ! - dziewczyna zaczęła płakać - Gdzie jest Nathan? Czy on wie o wszystkim? Chcę go zobaczyć! - matka Charlotty usiadła na brzegu łóżka.
- O kim ty mówisz Lottie?
- Jak to o kim! O Nathanie! O księciu Nathanie! Mamo ja go kocham. I dlatego chcę tam wrócić, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego - kobieta wymieniła zdziwione spojrzenie z lekarzem.
- Dokąd chcesz wracać Charlotto? - powiedziała łagodnie.
- Jak to dokąd! Do portalu, żeby się przedostać w przeszlość!
- Aha. No tak rozumiem, rozumiem - powiedziała do Lott jak do dziecka.
- Co ty nic nie pamiętasz? - Lott nie rozumiała dziwnego zachowania matki. Widocznie kobieta miała tyle pracy, że zapomniala, gdzie jest jej dziecko - Chcę się zobaczyć z Nathanem - matka złapała dziewczynę za dłoń i delikatnie pogłaskała.
- On ma na imię Dick skarbie - powiedziała wolno i spokojnie - Kiedyś ci się wszystko przypomni, zobaczysz.
- Ale ja wszystko pamiętam! I nie mówię wcale o Dick'u tylko o Nathanie! Szłam do niego bo było jakieś zebranie rycerzy i nie wiedziałam co się dzieje i wtedy...
- Oczywiście kochanie - matka jej przerwała.
- Dlaczego wy się tak dziwnie zachowujecie! - wybuchnęła Charlotta - Gdzie są Kayla i Sophie? I co właściwie się stało, że tu trafiłam?!
- Twoje przyjaciólki są teraz w szkole, jak wszyscy. A ty... Ciebie... Potrącił samochód, kiedy wracałaś ze spotkania z Dick'em. Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Ale jak... to? - dziewczyna była w szoku - A co z cofaniem się w przeszłość?!
- To był tylko sen, słońce - kobieta usmiechnęła się do córki.
- Sen... sen, sen! To znaczy, że Nathan, że on...
- Nie istnieje. Tak mi przykro skarbie - Char milczała. To było dla niej zdecydowanie za wiele.
- Ja...
- Proszę się położyć - upomniał ją lekarz - Zaraz znowu panią podłączymy - wydał z siebie mimowolne westchnienie i wyszedł. Lott leżała nie ruchomo. Wydawalo się, że jej życie straciło jakikolwiek sens. Nie potrafiła się pozbierać. Nie potrafiła mysleć o tym wszystkim. Nathan... Jedno imię. Jedna twarz. To widziała. Czuła jeszcze jego słodki zapach. Słyszała jego melodyjny śmiech. Jak to możliwe, że to wszystko... Pielęgniarki podłaczały ją do poszczególnych kabelków. Matki Lott nie było. Chyba po cos poszła. Może mówiła gdzie. Ale jakie ma to teraz znaczenie? W obliczu takiego dziwnego zdarzenia? Jak można kochać w ogóle kogoś, kto jest tylko wytworem własnej wyobraźni? Łzy zaczęły lecieć po policzkach Char. Pomysleć, że wszystko to było snem. Jednym głupim snem! Ale Lott czuła w głebi duszy, że tak nie jest. Nathan był zbyt wyraźny. Nie mógł być tylko wytworem jej wyobraźni. Był kimś więcej. Kimś znacznie więcej... Powieki dziewczyny stawały się coraz cięższe. Odpływała. Maszyna obok niej zaczęła wydawać znowu te same piszczące dzwięki, ale Lott ich nie słyszała. W jej uszach świszczał cudowny dźwięk głosu księcia. Był on jak cudowna melodia potrafiąca uśmierzyć ból. Charlotta nie czuła bólu. Czuła tylko Nathana. Do jej sali zbiegło się 2 lekarzy i 3 pielegniarki. Było już jednak za późno. Nic nie było w stanie przywrócić jej życia... A jednak Lott poczuła znów ten sam ból w podbrzuszu. Nie chciała tego. Nie chciała życia bez Nathana.
- Nathan! Nathan! - krzyczała ledwo wypowiadając słowa. Świat wokół niej wirował - Nathan! Nathan!
- Jestem tu - usłyszała. Rozejrzała się  wokoło. Nigdzie go nie było. Zaczęła płakać.
- Nathan wróć! Nathan błagam cię nie zostawiaj mnie!
- Jestem tu - usłyszała znowu. I znowu po chlopaku nie było śladu.
- Proszę Cię Nathan! Nathan ja cię kocham! Nie zostawiaj mnie! - zaczęła płakać jeszcze rzewniej.
- Hej! Jestem tu słyszysz?! Jestem! Nie zostawię Cię! Nigdy... - poczuła szarpanie za ramię. I wtedy otworzyła oczy.
____________________________________
No więc jest :)
Starałam się coś zmienić w biegu akcji, żeby było jeeeeszcze ciekawiej ;)
Wariatki moooooooooooooje :* Bo wy wariatki jesteście skoro to czytacie ;d
Thank U , Danke.... chjfbvfdhbvsfjgbs :**********
Jak ja wam normalnie dziekuję za zajęcie ;) Za to, że mam to dla kogo pisać ;d
Kocham was bardzo moćko :]
Niech wam Bóg w spotkaniach z TW wynagrodzi <3
Amen.
Achoj i do następnego !