poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 22

Czasami czujemy się szczęśliwi, a jednak w głębi duszy coś nas męczy, nie pozwalając nam na pełnię szczęścia. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Kiedy tylko przez chwilę pomyślimy, że jest OK, zaraz powracają do nas te wszystkie problemy, te wszystkie niedokończone sprawy. W dodatku wydaje nam się, że kiedy się ich pozbędziemy, na ich miejsce wejdą nowe, kto wie czy nie bardziej dokuczliwe i pelne wyrzutów sumienia. Mniej więcej tak przebiegaly myśli Charlotty, kiedy w poniedziałek rano szła do pracy. Układala w głowie to, co ma powiedzieć Nathanowi i jak ma to zrobić. Wydawało się jej to wręcz niewykonalne. Bała się, że go skrzywdzi. Ale nie wiedziała, że najgorsze co będzie miała do przekazania księciu, dopiero przed nią. Bądź co bądź, szła sobie teraz powoli w stronę królewskiego dziedzińca i rozmyślała. "Jak ja mam mu to powiedzieć? Może... Drogi Nathanie. Nie. To brzmi za bardzo oficjalnie. A może w takim razie: Nathanie muszę ci coś powiedzieć..." im więcej o tym myślała, tym bardziej się bała. "Lott nie panikuj. Dasz radę. Nie robisz tego dla siebie tylko dla jego dobra. Trzeba to przerwać, póki nie jest za późno. O ile już nie jest..." , chodziło po glowie dziewczyny. Kiedy tylko znalazła się na dziedzińcu, odebrała swoje "stadko" i ruszyła na łąkę. Znalazła się tam niebawem, choć wcale się nie śpieszyła. Usiadła  w swoim ulubionym miejscu i od nowa układała w głowie cały monolog. Była wściekła na siebie. "No dobra, może powiem to wszystko na jednym wdechu. Nathanie, czy wspominałam ci może, że pochodzę z XXI wieku, przeniosłam się w czasie, niedługo będę musiała wrócić do domu i już nigdy więcej się nie zobaczymy? Matko... Przecież to jest bez sensu", myslała Char. Nienawidziła siebie za to, że doprowadziła samą siebie do takiej sytuacji. A przecież była szczęśliwa. Miała chłopaka, który ją kochał i ona też go kochała. Nie musiała tego kończyć. Mogła dalej być szczęśliwa. Szczęśliwa z Dick'iem. Ze swoim chłopakiem...
- Cześć - Nath pocałował Char w policzek. Spodziewała się go, ale nie przypuszczała, że spotkają się tak wcześnie.
- Cześć Nathan! A co ty tu robisz tak wcześnie?
- A co nie cieszysz się? - uśmiechnął się do niej zabójczo.
- Ależ cieszę się oczywiście, oczywiście - spuściła głowę. Miała ochotę uciec.
- Coś się stało? - książę wyczuł jej niepokój.
- Nic kochanie. Po prostu jestem trochę zmęczona - pogładziła jego policzek. Nathan zbliżył się do niej i czule pocałowal ją w usta. Jej reakcja była natychmiastowa - zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym cialem. On na to z zadziwiającą łatwością posadził ją sobie na kolanach. Przez chwilę zatapiali się w pocałunkach, ale po chwili Lott oprzytomniała. Delikatnie odsunęła się od niego.
- Ktoś może nas zobaczyć - wytłumaczyła się.
- To niech zobaczy. Nie dbam o to - przuciągnął ją do siebie - Niech się cieszy, że widzi przyszłych króla i królową razem szybciej niż inni.
- Nathy...
- Oj wiem, wiem. Pozwól mi się chociaż trochę tym pocieszyć, skoro tylko tyle mi zostało - Lott zagryzła wargi - Wiesz co Charlotto? - książę odezwał się po chwili - Czasami wydaje mi się, że zaraz uciekniesz, że odejdziesz na zawsze... Nie mogę się od tego odpędzić... Jesteś inna od reszty, choć nie do końca wiem w jakim sensie. Jest w tobie coś niezwykłego, coś, co powoduje szybsze bicie mojego serca i to, że chcę ciebie mieć blisko. Nie potrafię tego inaczej opisać. Wydaje mi się, że słowa przy tym co do ciebie czuję, to jakieś marne ziarna piasku... coś malenkiego i zupełnie nie na miejscu...- przerwał ale po chwili zaczął znowu - Gdybym tylko mógl jakoś cię ochronić przed całym złem świata... Gdybym miał skoczyć w ogień, to zrobiłbym to. Gdybym musiał oddać swoje marne ludzkie życie, to oddałbym je za ciebie. Charlotto, ja zrobiłbym dla ciebie wszystko. Nigdy cię nie zostawię, obiecuję ci to - z oczu Lott zaczęły spływać łzy. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Nigdy nie słyszałam czegoś równie pięknego - powiedziała w końcu uśmiechając się i płacząc jednocześnie. Książę objął ją ramieniem - Nathanie ja... Nie wiem jak mam ci dziekować za te słowa...
- Nie musisz, naprawdę - zaśmiał się lekko - Będziemy kwita jeśli tylko odpowiesz mi na jedno pytanie... - Lott podniosła wzrok.
- Słucham.
- Co to jest "komputer"? - Char poczuła dziwny skurcz żołądka. Skąd on wie o komputerze?! Wyrwała się mu, odeszła parę kroków i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Zrobiło jej się słabo. Głośno oddychała. Wtedy dopiero zdała sobię sprawę z własnego dziwnego zachowania. Co sobie Nath pomysli?
- Ja... Nie wiem - Nath spojrzał na nią tym swoim przenikliwym, niebieskim wzrokiem.
- Dlaczego się tak zdenerwowalaś? - spytał patrząc na nią lekko nieufnie i zbliżał się do niej powoli, jak tygrys szykujący się do skoku.
- Skąd znasz... Znasz to słowo? - wykrztusiła, trzęsąc się ze strachu pod jego spojrzeniem. On tymczasem chodził wkoło niej i uważnie ją obserwował.
- Powiedziałaś mi - oznajmił spokojnie.
- Kiedy? - Lott obróciła się do tyłu, żeby go zobaczyć.
- W nocy - przystanął - Powiedziałaś "Potem sprawdzę w komputerze" - Ty idiotko gadasz przez sen!, to była pierwsza myśl dziewczyny - Nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Zdenerwowałam się, bo... Bo domyśliłam się, że mówię przez sen - Charlotta zagryzła wargi. Była kłamcą. Oszukiwała osobę, która jej ufała...Nathan podszedł do niej, usmiechnął się łobuzersko i soczyście ją pocałował.
- Jeśli o mnie chodzi, to możesz nawet krzyczeć przez sen - spojrzał jej w oczy i pogładził jej policzek. Char lekko się uśmiechnęła - I tak będziesz najcudowniejsza w calym królestwie. Co ja mówię! Na całym świecie!! - Char cmoknęła go w usta.
- Kochany jesteś. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty.
- Przestań gadać bzdury. Zmieńmy temat. Coś przyniosłem, ale nie wiem czy będziesz zainteresowana - Lott zarzuciła mu ręce na szyję.
- Oczywiście że będę... Co to? - uśmiechnęła się, choć w sercu czuła cierń.
- Zaraz zobaczysz...- oderwał jej dłonie i pocałował jedną z nich - Zaraz wrócę - zaczął się oddalać w kierunku swojego konia. Lott patrzyła na niego i nawet nie wiedziała, że się uśmiecha. Z jednej strony ciekawe uczucie... Kochać kogoś ponad siebie, a jednocześnie tak go ranić...
_______________________________________
Przepraszam, że wyszlo krótsze niż chciałam, ale ostatnio borykałam się z paroma problemami... I nie miałam wiele czasu na pisanie...
Liczę na wybaczenie :)
Rozdział dedykuję Anku ;D:***
Kochanie dzięki, że jesteś :**** <3
Nawet nie wiesz jak mi pomagasz, swoją obecnością :* :)
Mam nadzieję, że jeszcze ze mną zostaniesz :)
Kocham Ciebie i wszystkich którzy czytają moje wypociny :**********
Dzięki, że jesteście :*<3
 

 





poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 21

Lott obudziła się wtulona w Nathana. Czuła się tak niesamowicie, jak nigdy dotąd. To, co przeżyła z Nathanem, w żaden sposób nie przypominało tego, co czuła będąc z Dick'iem. Chciała zatrzymać tę chwilę. Spojrzała na ukochanego. Jeszcze spał. Oddychał miarowo i spokojnie. Wyglądał na takiego bezbronnego! Jak uśpione dziecko. A przecież to dziecko kiedyś będzie królem. I na pewno dokona wielkich czynów...
Charlotta próbowała przypomnieć sobie, co wie na temat króla Williama Nathana I. Ku własnemu zdziwieniu nie potrafiła sobie nic przypomnieć. Tak, jakby on wcale nie istniał... Może nie potrafiła podać dat najważniejszych bitew które stoczył, ale potrafiła z zadziwiającą dokładnością opisać jego twarz. Znała na pamięć sposób w jaki przeczesywał swoje włosy. Odtwarzała w pamięci każde słowo, jakie padło z jego ust. Może Nathan nie był częścią ważnej historii światowej, ale był częścią jej historii. I choćby nie wiem co się stało, na zawsze pozostanie. Char spojrzała w okno. Dopiero świtało. I choć dziewczyna chciała pozostać w ramionach Natha, zdawała sobie sprawę z tego, co się stanie, kiedy rano przyjaciólki nie zastaną jej w łóżku. Wiedziała, że na razie nie powinna im mówić nic, o tym, co wydarzyło się zeszłej nocy. Kiedyś im powie. Bo wtedy pozostaną jej już tylko wspomnienia...
                Charlotta niechętnie wyswobodziła się z ramion księcia. Pocałowała go też delikatnie w policzek, ale tak, żeby go nie obudzić. Szybko założyła na siebie suknię i wyszła z komnaty. Choć szła tędy tylko raz, doskonale wiedziała, w którą stronę ma się udać, aby opuścić pałac. Będąc jeszcze w sali balowej zauważyła, ostatnie tańczące pary. Nie było pośród nich ani Kayli, ani Sophie. W związku z tym, Lott czym prędzej udała się do ich mieszkania w wiosce. Dotarła tam niebawem. Koguty już piały, oznajmiając poczatek nowego dnia. Char szybko wślizgnęła się do domu, cicho zamykając za sobą drzwi. Weszła do sypialni i zauwazyła przyjaciólki, które spały wtulone w swoje poduszki. Na twarzy każdej z nich malowal się nieśmiały uśmiech. Charlotta już znacznie spokojniejsza, przebrała się w piżamę, schowała ryby, które przyniósł jej Dick ( na szczęście były wędzone, więc będzie je mozna dłużej przechowywać ) i polozyła się do łóżka. Zasnęła szybko i śniła o księciu - swoim najdzielniejszym rycerzu.
                 Coś nią szarpało. Trzymało ją za ramię. Chciała się wyrwać, ale nie potrafiła. Miotała się jak ryba w sieci. Była bez szans.
- Lottie! Lottie! Obudź się! - Kayla siedziała na prawym brzegu łóżka dziewczyny, a Sophie na lewym. Char podniosła się, jeszcze nie całkiem przytomna.
- No nareszcie! - zaśmiala się Soph - Już myslałam, że umarłaś czy coś...
- Jak widać jeszcze żyję - Lott opadła na poduszkę i już miala zamiar znowu zasnąć, kiedy Kayla zaczęła nią potrząsać.
- Wstawaj śpiochu! Już południe. Nie spałas calą noc czy jak? Wyglądasz jakbyś przebiegła calą kulę ziemską !
- Coś w tym rodzaju - Char uśmiechnęła się blado i przetarła twarz - A jak wy się bawiłyście?
- CUUUUUUUUUUDOWNIE - Kayla wyszczerzyła się w radosnym usmiechu.
- Serio? - Lott nie ukrywała zdziwienia.
- TAK!! - jej przyjaciółka wręcz tryskała radością.
- A co z Tom'em?
- Zakochała się w nim cholera! - Sophie popiła wody.
- A on kocha mnie! - Kayla usmiechnęła się do siebie. Lott rzuciła się na przyjaciółkę i mocno ją przytuliła.
- To świetnie! - Sophie do nich dołączyła. Leżały razem na łóżku jak dawniej, kiedy były jeszcze małe. Zawsze wtedy opowiadały sobie niestworzone historie o księżniczkach i ich dzielnych rycerzach. Mistrzynią w wymyślaniu takich 'bajeczek' była Soph. Podobno opowieści Lott, były trochę za bardzo realistyczne, a historie wymyslane przez Kay, zawsze kończyły się śmiercią kochanków. Teraz dziewczyny wspominały dawne czasu i co chwilę zanosiły się śmiechem.
- A pamiętacie, jak Charlotta zniszczyła mój zamek? - Soph złapała się za brzuch, nie mogąc opanować ataku śmiechu.
- "Bo był za bardzo bajeczny i ludzie średniowiecza na pewno by takiego nie zbudowali" - Kayla przedrzeźniała Lott.
- Lott byłaś niesamowicie śmieszna, nie ma co - Sophie przytuliła Char.
- A ty zawsze miałaś tendencję do wyolbrzymiania wszystkiego - Lott przybiła koleżance sójkę w bok.
- Co racja to racja - poparła ją Kay - Ale obawiam się, że jeszcze do dzisiaj jej to zostalo.
- Osz ty ! - Soph rzuciła w przyjaciółkę poduszką.
                 Itd, itd... Rozmawialy godzinami. Później zaczęly rozmawiać o przyszłości. Myślały o tym kim bedą, jak ułozy się ich życie.
- Nie chcę wracać - powiedziała Char - Choć bardzo tęsknię za babcią i za rodzicami... Jest mi tu dobrze.
- Ja też nie chcę wracać.
- Ani ja. Nie dam radu znowu stracić kogoś, kogo kocham... - Kay wciągnęła powietrze - Nie zostawię Tom'a.
"A ja nie zostawię Nathana" , myślała Lott. Tak bardzo chciała opowiedziec Soph i Kayli, o tym co się wczoraj wydarzyło, o tym, jak bardzo kocha Nathana. Walczyła z samą sobą. Wiedziała, ze przed nią trudny czas. Musi oszukiwać przyjaciółki i w dodatku powiedzieć Dick'owi prawdę. Musi mu powiedzieć, że go nie kocha. Dziewczyna spojrzała w niebo. Przypomniały jej się słowa piosenki, której tak często słuchała jej mama. Podobno ta piosenka przypominała jej młodość. Lott zanuciła ją w myślach. "I’ll be your strength. I’ll be strong for you. I’ll be your strength. And I’ll keep strong for you" ...
_______________________________
Cosik tam napisałam, ale nie jest to zbytnio udane. Chyba już wyszłam z wprawy jeśli chodzi o to opowiadanie.