Jesli Tom myślał, że Kayla się zmieniła to się grubo mylił. Kiedy tylko wyszli na parkiet i zaczęli tańczyć, spytała go:
- O co ci chodzi? - spojrzał na nią ze zdziwieniem. No tak. Przecież to Kayla.
- Raczej o co tobie chodzi?
- Słucham? To ty przychodzisz do mnie, a potem udajesz, że coś ci obiecałam - popatrzyła na niego czekając na odpowiedź.
- Przyszedłem, bo nie mogłem patrzeć, jak oszukujesz biednego Alstaira.
- Oszukuję?! Niby w jaki sposób? - była wściekła.
- Udajesz kogoś, kim nie jesteś - powiedział twardo i spojrzał na nią z góry. Kayla przez chwilę 'trawiła' jego słowa. Wreszcie wyksztusiła:
- Być może nikogo nie udaję. Może to ty mnie nie znasz - podniosla głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Nie mogł się powstrzymać i złapał jej twarz w dłonie.
- Dobrze wiesz, że znam cię jak nikt inny - patrzeli sobie w oczy. Przestali już nawet tańczyć. Stali na środku parkietu i się nie ruszali. Łączyła ich niewidzialna pętla. Coś się w nich zmieniało. Coś zaczynało nieuchronnie ich łączyć. Tom wiedział, że nie wytrzyma dłużej. Szybko zbliżył swoją twarz do twarzy Kayli i nie zważając na konsekwencje, namiętnie ją pocałował. Co dziwne , nie protestowała. Wiedziała, że nie należy się dlużej chronić, przed uczuciem, ktore żywiła do Thomasa. Poddała się więc jego pocałunkowi, a Alstair, który obserwował tą scenę z bezpiecznej odleglości, omal nie doznał szoku.
Tymczasem Charlotta w dalszym ciągu znajdowala się w ramionach Nathana. Tańcząc rozmawiali o przyszlości. Lott czuła się tak dobrze w jego ramionach, że nie miała zamiaru tanczyć z nikim innym.
- A jak już zostanę królem, to każę zbudować tobie najpiękniejszą komnatę na świecie - mówił do niej uśmiechając się czule. Char myślała, że już dłużej nie wytrzyma. Nathan powinien znac prawdę.
- Nathanie... - zaczęła.
- Tak?
- Nie mieszaj mnie w twoją przyszlość, dobrze?
- Dlaczego? Nie rozumiem...
- Bo... Twoja przyszłość i moja przyszłość są calkiem inne. Nie łaczą się. Rozumiesz? Nie mają ze sobą nic wspólnego. Nie spotykają się w żadnym punkcie.
- Mówisz tak, jakbyś już wiedziała co nas czeka. A tymczasem przyszlość jest nieodgadniona - Jak mam mu to powiedzieć?, myslała Lott.
- W pewnym sensie wiem coś o przyszłości, ale proszę nie pytaj mnie skąd. Kiedyś ci to wytłumaczę - spojrzala na niego, oczekując jakiegoś wsparcia. Ale Nathan odwrocił głowę w innym kierunku.
- Wiedziałem, że nie mówisz mi wszystkiego. Może to nawet lepiej, że jak twierdzisz nasze przyszłości są inne. Skoro mi nie ufasz, to tak będzie lepiej.
- Nie mow tak - przytuliła się do niego. Czuła się jak Antygona. Była między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie chce złamać zakazu dotyczącego informowania o swoim pochodzeniu, a jednocześnie nie chce oszukiwać tego, którego kocha. Spojrzała na niego - Ufam ci i cię kocham. Ale najprawdopodobniej ty nie odwzajemniasz mojego uczucia, skoro mówisz mi takie rzeczy - spuściła głowę.
- Kocham cię Charlotto, a jesli mi nie wierzysz, to mogę ci to udowodnić - pociągnął ją w stronę jakiś nieznanych drzwi. Lott podążała za nim. Chyba to wejście prowadziło do komnat królewskich, bo już po chwili znaleźli się w sypialni Nathana. Była naprawdę duża. Kominek mieścił się na przeciwko dużego, małzeńskiego łoża z baldachimem. Charlotta zauważyła też przepiękny balkon na którym rosło pełno kolorowych kwiatów. Nathan stanął za jej plecami i zaczął całować jej szyję. Lott obróciła się ku niemu. Zaczęli się całować. Najpierw delikatnie, a potem bardziej gwałtownie, namiętnie. W między czasie Nathan zaczął rozwiązywać sznurki sukni Char. Ona nie pozostawała mu dłużna i zaczęła odpinać guziki jego koszuli. Rzucili się na łóżko. W szybkim tempie pozbyli się z siebie wszystkich ubrań. Leżeli nadzy na miękkiej pościeli. Nathan całował cialo Lott. Delikatnie muskał jej brzuch, potem szyję i wreszcie twarz. Charlotta natomiast swoimi delikatnymi dłońmi, gładziła jego tors. Było im razem dobrze. Potem książę jednym stanowczym ruchem wszedł w dziewczynę. Char objeła go ciaśniej. Zatapiała się w falach rozkoszy. Obydwoje chcieli zatrzymać tę chwilę na zawsze. Ciągle było im mało. Kochali się więc ciągle od nowa, nie odmawiając sobie też krótkiej, ale jakże namiętnej gry wstępnej.
Tymczasem zdenerwowany Alstair podbiegł do całujących się Kayli i Toma.
- Ależ... Thomasie! - probował przerwać romantyczną chwilę pary.
- Cicho! - Tom machnął na niego ręką i powrócił do całowania Kayli.
- Sam mowiłeś, że to nie jest dziewczyna dla mnie! I że mam ją sobie odpuścić! - nie ustępował Alstair. Tom przewrócił oczami ze złości, delikatnie odsunał od siebie chichoczącą Kaylę, ale tak żeby mu czasem nie nawiała i złowrogo spojrzał na wystraszonego Alstaira.
- Ciągle trzymam się tej teorii Alstairze. To nie jest dziewczyna dla ciebie - spojrzał na twarz Kayli - To jest dziewczyna dla mnie - znowu zaczęli się calować. Wściekły Alstair odszedł od nich. Wiedział, że przegrał. Ale trudno było wygrać z kimś takim jak Thomas McClarky. Z ciężkim sercem postanowił więc odpuścić.
-Znowu wygrałem - szepnąl Tom Kayli do ucha. Ona na te slowa przestała go całować.
- Mylisz się - zrobiła minę niewiniątka - To ja wygrałam! - Tom się usmiechnał i powrócił do całowania dziewczyny. Trafił na równego sobie przeciwnika! I co dziwne - wcale nie chciał z nim wygrać!
Sophie wciąż siedziała na schodach. Zdecydowala, że wróci do domu. Może tam uda jej się trochę ogarnąć. Otarła łzy. Trochę kręcilo jej się w głowie. Mimo to wstała. Zaczęła schodzić po schodach i niespodziewanie dla niej - potknęła się. Upadek z pewnością byłby bolesny, gdyby Siva nie zlapał dziewczyny. Soph zszokowana stała w jego ramionach. Sytuacja potoczyła się w naprawdę szybkim tempie i dziewczyna musiała sobie wszystko jakoś poukładać.
- Dziekuję - wyjęczała po chwili, próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku. Siva nie odpowiedział. No tak w końcu od się prawie nie odzywa powiedziała Sophie w duchu - A teraz przepraszam - wyswobodziła się na dobre - Ale muszę wracać do domu - ruszyła w stronę wioski.
- Czekaj! - krzyknał za nią Siva - Odprowadzę cię - Sophie nie odzywała się juz więcej i para spokojnie dotarła pod dom dziewczyny.
- To tutaj - wskazała Sophie - Dziękuję, że zechciał mnie pan odprowadzić - Siva skinął glową. Mógłby się zdobyć na ten gest i cos powiedzieć, myslała Soph przekraczając próg mieszkania.
- Zobaczymy się jeszcze ? - spytał niesmiało jej towarzysz. Soph usmiechneła się w ciemnościach.
- Z pewnością - powiedziała wesolo zamykając drzwi.
______________________________________________
Hahah xd Ten rozdział jest taki beznadziejny, że aż się poryczałam ;p Ale cóz poradzić, nie umiem opisywać fragmentów typu - 18 + xD Dopiero się uczę ;] Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to jest trudne! ;d Nie wiem kiedy będzie nastepny, bo znów nie mam weny ;/ Postaram się jak najszybciej. Pozdrowienia dla Olivcii i Karolci <3 JULA
niedziela, 22 lipca 2012
wtorek, 17 lipca 2012
Rozdział 19
Sophie była niesamowicie znudzona. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Lott tańczyła z księciem Nathanem, a Kay była zajęta rozmową z Tomem i Alstairem. Ta to ma dobrze, myślała Soph. Obydwie są szczęściarami - Nathan kocha Lott i wyraźnie to widać, a Kay musi się wręcz opędzać od facetów. Wydawało jej się, że szczęście ją opuściło. Przed wyjazdem - w XXI wieku, sytuacja miała się zupełnie inaczej. Charlotta miała Dick'a i nikt inny się dla niej nie liczył, Kay zakochana była po uszy w Harrym - klasowym gwiazdorze, ale on nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Potem, kiedy Kay zaczęła się robić bardziej popularna w szkole, wreszcie się nią zainteresował - żeby po 2 miesiącach rzucić ją dla wysokiej i chudej jak patyk Ashley. Co do Sophie - to ona zawsze "dowodziła". Była smiała i szalona - szkolna piękność. Uwodziła i rzucała, miała wielu wrogów. Tylko Kayla i Charlotta naprawdę ją lubiły. Soph nie przeszkadzało to, że była mniej lubiana niż Char - ulubienica nauczycieli i uczniów, czy Kayla - pupilka pana od wf'u i wszystkich szkolnych sportowców. W żaden sposób też im nie zazdrościła - aż do teraz. Podobało jej się ranienie tych wszystkich, po uszy zakochanych w niej głupków, albo odbijanie znienawidzonym koleżankom ich chłopaków. Wtedy to wydawało się zabawne. Teraz, Soph uświadomiła sobie, że to było dziecinnie głupie z jej strony. Te wszystkie nieczyste zagrania, sztuczki, które znała na pamięć, odbijały się w jej sumieniu jak echo. Chciała cofnąć czas. W przeciwieństwie do przyjaciółek nigdy nie była zakochana. Może dlatego, że bała się odrzucenia, ran. Raz już cierpiała - kiedy zmarli jej rodzice - i nie chciała tego powtarzać. W jej domu zawsze brakowało tego rodzinnego ciepła, które panowało u Kayli i Lott. Ciotka, która ją wychowywała, siostra jej mamy, nie poświęcała jej wiele uwagi, zajęta pracą. Do 10 roku życia Soph miala chyba z 7 nianiek. Zazdrościła Kayli u której w domu panował zawsze mily chaos. Rodzice Lott, też dużo pracowali, ale ona miala babcię, która poswięcała wnuczce cały wolny czas. Soph oprócz cioci nie miała nikogo. Teraz własnie dotkliwie odczuła tę pustkę. Poczuła, że płacze. Otarła zły dłonią i upewniła się, że nikt nie widział jej łez. Oczywiście, że nie- wszyscy, których potrzebowała, byli teraz zajęci swoimi sprawami. To nie ma sensu. Wychodzę. Wstała i udała się w stronę wyjścia. Spojrzała jeszcze na Sivę. Wtedy już nie panowała nad łzami, więc wybiegła z palacu i usiadła na schodach prowadzących do niego. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać jeszcze intensywniej. Zdawałoby się, że wypłakuje cały żal, całe swoje życie. Przypomniały jej się słowa cioci, kiedy rodzice umarli. Mówiła to do którejś z wynajętych opiekunek. " Sophie to dziecko nieczułe, bez serca. Nie rozpaczała nawet po śmierci rodziców ". Było to nieprawdą, ale ciotka nie mogła o tym wiedzieć, bo Soph płakała w ukryciu - wstydziła się łez. Były słabością, na którą nie mogła sobie pozwolić. Dopiero to miejsce, ten zacofany świat, coś w niej zmienił. Tu nie było już tak łatwo. No i jeszcze ten chlodny Siva - calkowicie na nią odpory. Nie mogła się pogodzić z tym, że był obojętny. I to właśnie wtedy, kiedy ona przestała być obojętna.
Tymczasem Kayla była zajęta denerwowaniem Thomasa. Ale nie miała pojęcia, jak bardzo potrafi być zdeterminowany.
- Wiesz, że to nie świece powodują, że to miejsce wygląda na zaczarowane - tylko ty Kaylo - Alstair przystępował do ataku. Tom prychnął szyderczo. Kayla uśmiechnęła się do Alstaira uwodzicielsko i odparła lekko:
- Czuję się zaszczycona pana slowami - zatrzepotała długimi rzęsami i spojrzała na Tom'a.
- Ale to prawda! Nie śmiałbym kłamać! Tom może potwierdzić moje słowa. Prawda Thomasie? - Tom usmiechnął się czarująco.
- Niestety nie - Kayla mogła się tego po nim spodziewać. Uwielbiał robić ludziom na złość. Alstair się zmieszał. Kayla chciała go jakoś uratować z tej dziwnej sytuacji.
- Prawie wszyscy tańczą - zauważyła.
- Genialnie! - zachwycił się Alstair - Zatańczymy?
- Wybacz Alstairze - zaczął Tom - Ale panna Kayla zatańczy ze mną. Obiecała mi swój pierwszy taniec - skłamał oczywiście.
- To prawda? - spytał Kaylę Alstair. Tom parzył na nią tak jak zwykle - lekko kpiąco. Ale ona dostrzegła w jego oczach coś więcej, coś czego nie potrafiła wyjaśnić, ale bylo to coś cudownego.
- Tak to prawda - Tom się zdumiał jej slowami. Był pewien, że będzie chciala mu dokuczyć. Podała mu rękę i wyszli na parkiet.
__________________________________________________
Dzisiaj krótkie , bo nie chcialo mi się pisać :) Przepraszam cię karoluś, że nie ma nic o Char, ale obiecuję, że z 20 rozdziale będzie o niej barrdzo dużo i to barrdzo ciekawych wydarzeń.... A do Oliwi mam pewne przesłanko: " Mysli Thomasowe, pszczółko Thomasowa, są wysokiej jakości" ;p Nastepny rozdział ? Hymm... Może dopiero w poniedziałek . Należą mi się chyba małe wakacje? ;d i jeszcze chciałam BARDZO PODZIEKOWAĆ wam za to, że to czytacie, bo mam już ponad 1000 wyświetleń !! ;] pozdrawiam - JULA (:
Tymczasem Kayla była zajęta denerwowaniem Thomasa. Ale nie miała pojęcia, jak bardzo potrafi być zdeterminowany.
- Wiesz, że to nie świece powodują, że to miejsce wygląda na zaczarowane - tylko ty Kaylo - Alstair przystępował do ataku. Tom prychnął szyderczo. Kayla uśmiechnęła się do Alstaira uwodzicielsko i odparła lekko:
- Czuję się zaszczycona pana slowami - zatrzepotała długimi rzęsami i spojrzała na Tom'a.
- Ale to prawda! Nie śmiałbym kłamać! Tom może potwierdzić moje słowa. Prawda Thomasie? - Tom usmiechnął się czarująco.
- Niestety nie - Kayla mogła się tego po nim spodziewać. Uwielbiał robić ludziom na złość. Alstair się zmieszał. Kayla chciała go jakoś uratować z tej dziwnej sytuacji.
- Prawie wszyscy tańczą - zauważyła.
- Genialnie! - zachwycił się Alstair - Zatańczymy?
- Wybacz Alstairze - zaczął Tom - Ale panna Kayla zatańczy ze mną. Obiecała mi swój pierwszy taniec - skłamał oczywiście.
- To prawda? - spytał Kaylę Alstair. Tom parzył na nią tak jak zwykle - lekko kpiąco. Ale ona dostrzegła w jego oczach coś więcej, coś czego nie potrafiła wyjaśnić, ale bylo to coś cudownego.
- Tak to prawda - Tom się zdumiał jej slowami. Był pewien, że będzie chciala mu dokuczyć. Podała mu rękę i wyszli na parkiet.
__________________________________________________
Dzisiaj krótkie , bo nie chcialo mi się pisać :) Przepraszam cię karoluś, że nie ma nic o Char, ale obiecuję, że z 20 rozdziale będzie o niej barrdzo dużo i to barrdzo ciekawych wydarzeń.... A do Oliwi mam pewne przesłanko: " Mysli Thomasowe, pszczółko Thomasowa, są wysokiej jakości" ;p Nastepny rozdział ? Hymm... Może dopiero w poniedziałek . Należą mi się chyba małe wakacje? ;d i jeszcze chciałam BARDZO PODZIEKOWAĆ wam za to, że to czytacie, bo mam już ponad 1000 wyświetleń !! ;] pozdrawiam - JULA (:
piątek, 13 lipca 2012
Rozdział 18
- Jest tutaj ktoś... Kogo się wcale nie spodziewałem... - odpowiedział Siva. Tom pokręcił się trochę na siedzeniu i dyskretnie wypytał o więcej informacji. Wiedział, że Siva nie lubi byc do niczego przymuszany, a już zwłaszcza do zwierzeń. Dowiedział się, że to kobieta.
- Ta w czerwonej sukni - wskazał Siva Thomasowi.
- Ta czerwona siedzi obok tej dziewczyny w ciemnozielonej sukni? - spytał go przyjaciel. Siva prawie niezauważalnie kiwnął glową w odpowiedzi.
- Przecież to Sophie, przyjaciółka Kayli! - odgadł Tom.
- Jakiej Kayli?
- Tej która mnie bardzo denerwuje.
- O! Mowisz o tej stajennej?
- Właśnie.
- Z drugiej strony ciekawe co one tu robią. Ani Kayla ani Sophie nie są jakoś specjalnie znane. Musiały przyjść z kimś, bo na pewno nie dostały osobistego zaproszenia - stwierdził Siva, popijając wino z kielicha. Tom tylko przytaknął. Zerkal w stronę Kayli. Czekał na jakiś wybuch z jej strony. Nic takiego się nie stało. Co gorsza - uśmiechala się do niego! Była miła! Thomas czuł się tak, jakby ktoś go własnie rzucił kamieniem. Co ona wyprawia, do licha? Po co to robi?! Czuł, że kłębi się w nim wscieklość. Taka, jaka jeszcze nigdy nie miała miejsca. Cóż, w koncu nigdy nie był w podobnej sytuacji. Zawsze musiał się obganiać od kobiet, które go po prostu uwielbiały. Jako przyjaciel księcia - młody i przystojny, cieszył się ogromnym powodzeniem. Bardzo mu się to podobało. Wszystko zmienilo się, od kiedy pojawiła się Kayla. Jako jedyna wydawała się być odporna na jego uroki. Może własnie to sprawilo, że nie potrafił o niej zapomnieć. A teraz kiedy pogodzil się z jej wybuchowym charakterem i chciał, żeby go w pełni użyła, ona nagle staje się inna - jest taka, jaka miala być według niego na poczatku, kiedy właśnie się poznali. O nie! On jest Thomas McClarky! Nie pozwoli jej na takie zachowanie! Musi od niej odpędzić tego przeklętego Alstaira. Jeszcze zechce ją za zonę i co?! No właśnie co? Po co ja to wszystko robie? chodziło po głowie mężczyzny. Zachowuję się jak opętany! Wcale jej nie kocham. Po prostu póki nie sprawię, że będzie mnie pragnęła, nikt inny nie bedzie mógl jej dotknąć! Thomas byl uparty. Zawsze twardo trzymal się wyznaczonych przez siebie zasad. Teraz też nie zamierzał odpuścić. Wstał i udal się w stronę Kayli i Alstaira. Byli pogrążeni w zywej rozmowie. Miał ochotę uderzyć Alstaira w szczękę.
- Od dawna mieszkasz niedaleko? - spytał Kaylę Alstair. Słodko zachichotała.
- Nie. Od calkiem niedawna...
- To dobrze - Kay spuściła oczy i zaczęła się czerwienić. Nie dlatego, że to co powiedział Alstair było miłe. Dlatego, że zobaczyła zbliżającego się Toma. W tym samym czasie Charlotta rozmawiała z którąś z bogatych szlachcianek. Była to kobieta już w podeszlym wieku, ale mimo to Lott świetnie się z nią dogadywała. Rozmawialyby tak godzinami, gdyby nie to, że własnie miały się zacząć tance. Lott zauważyła Nathana. Prowadził na środek sali jakąś dziewczynę. Mieli razem tanczyć. Na szczęście nie byli jedyną parą, więc Char mogła się im przygladać bez końca. Ta dziewczyna była niezwykle piękna. Zapewne pochodziła też z bogatej rodziny z wyższych sfer. Może to własnie ona zostanie jego zoną. Charlottcie zrobiło się slabo i zachciało jej się płakać. Starała się nie rozpłakać, gdy usłyszała za sobą głosne chrząknięcie. Odwrociła się. Nie znała tego mężczyzny, ale wydawał sie jej dziwnie znajomy.
- Mogę prosić panią do tańca? - ukłonił się przed nią. Bez słowa podała mu swoją dłoń. Przeszli na środek sali. Zaczęli tanczyć. Charlotta starała się go rozpoznać. Po jakiejś chwili odezwał się do niej.
- Poznajesz mnie panno Charlotto?
- Nie - wpatrywała się w jego hipnotyzujące oczy. Były jej znajome.
- Dick! - rzuciła mu się na szyję - To naprawdę ty!
- Cicho gluptasie - zaśmiał się, oderwał jej ręce od swojej szyi i znowu zaczął z nią tańczyć - Wpadłem tylko na chwilę. Nie powinno mnie tu być. Zaraz muszę lecieć. Chcialem ci tylko powiedzieć, że zostawiłem ci trochę ryb w domu.
- Dlaczego musisz jechać? - spytała go tonem błagalnym. Nie odpowiedział. Ktos do nich podszedł i spytał czy Lott może teraz zatanczyć z nim. Dick bez słowa oddał Charlottę w jego ramiona i zaczał się oddalać. Lott ścisnęło w gardle. Odszedł. Spędziła z nim marne 3 minuty. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo za nim tęskniła. I tęskni. Tańczyła z tym męzczyzną i tańczyła. Czas mijal nieublagalnie. Potem tańczyła z kimś i jeszcze z kims, a potem jeszcze z jakimś innym męzczyzną. Mimo wszystko czuła się samotna. Znowu miała się z kimś zmienić. Nie spojrzala nawet na jego twarz, tylko płynnie przeszła w jego ramiona. Później dopiero zorientowała się, że tańczy z Nathanem.
- Wyglądasz ślicznie - szepnął jej do ucha.
- Nie tak ślicznie jak twoja księżniczka - spojrzał na nią z niedowierzaniem. O czym ona gada?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedzial. Westchnęla cięzko.
- Nie powinniśmy się już spotykać - bał się, że kiedyś to od niej usłyszy.
- Nie mów tak - objał ją ciasniej. Lott zaczęła się denerwować.
- Przeciez ty niedługo będziesz mial żonę, a ja... już niedługo... wyjadę - dokonczyła.
- Nie pozwolę ci odejść - Dlaczego ten Nathan musi tak wszystko utrudniać? chodziło w głowie Lott.
- Pozwolisz. Musisz - mówila to całkiem poważnie. Nathan spojrzal na jej piekna twarz. Nigdy nie pozwoli jej odejśc. Był tego pewien, ale czuł, że Charlotta cos przed nim ukrywa. Zblizył ją do siebie. Miał nadzieję, że zrozumie jak bardzo jest dla niego ważna...
- Ta w czerwonej sukni - wskazał Siva Thomasowi.
- Ta czerwona siedzi obok tej dziewczyny w ciemnozielonej sukni? - spytał go przyjaciel. Siva prawie niezauważalnie kiwnął glową w odpowiedzi.
- Przecież to Sophie, przyjaciółka Kayli! - odgadł Tom.
- Jakiej Kayli?
- Tej która mnie bardzo denerwuje.
- O! Mowisz o tej stajennej?
- Właśnie.
- Z drugiej strony ciekawe co one tu robią. Ani Kayla ani Sophie nie są jakoś specjalnie znane. Musiały przyjść z kimś, bo na pewno nie dostały osobistego zaproszenia - stwierdził Siva, popijając wino z kielicha. Tom tylko przytaknął. Zerkal w stronę Kayli. Czekał na jakiś wybuch z jej strony. Nic takiego się nie stało. Co gorsza - uśmiechala się do niego! Była miła! Thomas czuł się tak, jakby ktoś go własnie rzucił kamieniem. Co ona wyprawia, do licha? Po co to robi?! Czuł, że kłębi się w nim wscieklość. Taka, jaka jeszcze nigdy nie miała miejsca. Cóż, w koncu nigdy nie był w podobnej sytuacji. Zawsze musiał się obganiać od kobiet, które go po prostu uwielbiały. Jako przyjaciel księcia - młody i przystojny, cieszył się ogromnym powodzeniem. Bardzo mu się to podobało. Wszystko zmienilo się, od kiedy pojawiła się Kayla. Jako jedyna wydawała się być odporna na jego uroki. Może własnie to sprawilo, że nie potrafił o niej zapomnieć. A teraz kiedy pogodzil się z jej wybuchowym charakterem i chciał, żeby go w pełni użyła, ona nagle staje się inna - jest taka, jaka miala być według niego na poczatku, kiedy właśnie się poznali. O nie! On jest Thomas McClarky! Nie pozwoli jej na takie zachowanie! Musi od niej odpędzić tego przeklętego Alstaira. Jeszcze zechce ją za zonę i co?! No właśnie co? Po co ja to wszystko robie? chodziło po głowie mężczyzny. Zachowuję się jak opętany! Wcale jej nie kocham. Po prostu póki nie sprawię, że będzie mnie pragnęła, nikt inny nie bedzie mógl jej dotknąć! Thomas byl uparty. Zawsze twardo trzymal się wyznaczonych przez siebie zasad. Teraz też nie zamierzał odpuścić. Wstał i udal się w stronę Kayli i Alstaira. Byli pogrążeni w zywej rozmowie. Miał ochotę uderzyć Alstaira w szczękę.
- Od dawna mieszkasz niedaleko? - spytał Kaylę Alstair. Słodko zachichotała.
- Nie. Od calkiem niedawna...
- To dobrze - Kay spuściła oczy i zaczęła się czerwienić. Nie dlatego, że to co powiedział Alstair było miłe. Dlatego, że zobaczyła zbliżającego się Toma. W tym samym czasie Charlotta rozmawiała z którąś z bogatych szlachcianek. Była to kobieta już w podeszlym wieku, ale mimo to Lott świetnie się z nią dogadywała. Rozmawialyby tak godzinami, gdyby nie to, że własnie miały się zacząć tance. Lott zauważyła Nathana. Prowadził na środek sali jakąś dziewczynę. Mieli razem tanczyć. Na szczęście nie byli jedyną parą, więc Char mogła się im przygladać bez końca. Ta dziewczyna była niezwykle piękna. Zapewne pochodziła też z bogatej rodziny z wyższych sfer. Może to własnie ona zostanie jego zoną. Charlottcie zrobiło się slabo i zachciało jej się płakać. Starała się nie rozpłakać, gdy usłyszała za sobą głosne chrząknięcie. Odwrociła się. Nie znała tego mężczyzny, ale wydawał sie jej dziwnie znajomy.
- Mogę prosić panią do tańca? - ukłonił się przed nią. Bez słowa podała mu swoją dłoń. Przeszli na środek sali. Zaczęli tanczyć. Charlotta starała się go rozpoznać. Po jakiejś chwili odezwał się do niej.
- Poznajesz mnie panno Charlotto?
- Nie - wpatrywała się w jego hipnotyzujące oczy. Były jej znajome.
- Dick! - rzuciła mu się na szyję - To naprawdę ty!
- Cicho gluptasie - zaśmiał się, oderwał jej ręce od swojej szyi i znowu zaczął z nią tańczyć - Wpadłem tylko na chwilę. Nie powinno mnie tu być. Zaraz muszę lecieć. Chcialem ci tylko powiedzieć, że zostawiłem ci trochę ryb w domu.
- Dlaczego musisz jechać? - spytała go tonem błagalnym. Nie odpowiedział. Ktos do nich podszedł i spytał czy Lott może teraz zatanczyć z nim. Dick bez słowa oddał Charlottę w jego ramiona i zaczał się oddalać. Lott ścisnęło w gardle. Odszedł. Spędziła z nim marne 3 minuty. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo za nim tęskniła. I tęskni. Tańczyła z tym męzczyzną i tańczyła. Czas mijal nieublagalnie. Potem tańczyła z kimś i jeszcze z kims, a potem jeszcze z jakimś innym męzczyzną. Mimo wszystko czuła się samotna. Znowu miała się z kimś zmienić. Nie spojrzala nawet na jego twarz, tylko płynnie przeszła w jego ramiona. Później dopiero zorientowała się, że tańczy z Nathanem.
- Wyglądasz ślicznie - szepnął jej do ucha.
- Nie tak ślicznie jak twoja księżniczka - spojrzał na nią z niedowierzaniem. O czym ona gada?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - powiedzial. Westchnęla cięzko.
- Nie powinniśmy się już spotykać - bał się, że kiedyś to od niej usłyszy.
- Nie mów tak - objał ją ciasniej. Lott zaczęła się denerwować.
- Przeciez ty niedługo będziesz mial żonę, a ja... już niedługo... wyjadę - dokonczyła.
- Nie pozwolę ci odejść - Dlaczego ten Nathan musi tak wszystko utrudniać? chodziło w głowie Lott.
- Pozwolisz. Musisz - mówila to całkiem poważnie. Nathan spojrzal na jej piekna twarz. Nigdy nie pozwoli jej odejśc. Był tego pewien, ale czuł, że Charlotta cos przed nim ukrywa. Zblizył ją do siebie. Miał nadzieję, że zrozumie jak bardzo jest dla niego ważna...
środa, 11 lipca 2012
Rozdział 17
Około godziny 19.00, dziewczyny wyruszyły w drogę na bal. Kayla jeszcze trochę ponarzekała, ale potem ucichła. Wyglądało na to, że miała tremę. Charlotta zauważyła to od razu.
- Wygladasz tak, że Tom padnie z wrażenia - powiedziała do przyjaciółki. Kay usmiechnęła się do niej trochę wymuszenie. Sophie skubała końcówkę balowej sukni. Też wyglądała na przejętą. Chyba tylko Lott zachowywała spokój. Owszem z początku była trochę przejęta, ale teraz już całkiem się uspokoiła. "To przecież tylko zwykły bal" myslała. Kiedy ich powóz dojechał do pałacu, Kayla znowu zaczęła lamentować.
- Matko, po co ja tu przyjechałam?!
- Uspokój się dziewczyno! - nie wytrzymała Sophie - Narzekasz tylko i narzekasz! - Kay posłała jej gniewne spojrzenie i już się więcej nie odzywała. Sophie przejęła jej rolę.
- Może jednak wrócimy do domu, co? - spytała nieśmiało.
- No co ty! Trzeba bylo się wczesniej zdecydować, a nie teraz przed samym pałacem dawać nogę! - Char przewróciła oczami. Zachowanie jej przyjaciółek było dzisiaj niezwykle irytujące. Soph ucichła. Zwykle tak spokojna Lott, była dzisiaj jakaś inna. Dziewczyna nie czekając na przyjaciółki, zaczęła wchodzić po schodach. Z wnętrza zamku dobiegały rozmowy gości i muzyka. Może właśnie dlatego, tak ją tam pociągnęło. Albo może był też inny powód. Mogł nim być ktoś, kto ma np piękny uśmiech. Albo piekne oczy. Albo może jedno i drugie. Soph i Kay wymieniły spojrzenia i ruszyły za Char. Za chwilę były już w sali balowej. Było tu tak pięknie! Olbrzymie świeczniki zawieszone w górze powodowały, że to miejsce wyglądało na baśniowe. Gdzieś z boku grała królewska orkiestra. Stoły stojące pod ścianami, po brzegi były zapełnione wytrawnymi potrawami i winem w srebrnych kielichach. Ich białe obrusy były ręcznie haftowane. Po kątach stali ludzie z róznych stron świata i rozmawiali. Kobiety miały na glowach olbrzymie pióra wetkniete we wlosy, a mężczyźni wyglądali jak prawdziwi dżentelmeni. Po prawej stronie, na podeście, stały dwa trony - duży i jeden odrobinę mniejszy. Byly puste. Obok nich, już poza podestem, znajdowały się zdobione krzesła- dla gosci honorowych. Na jednym z nich siedzial Tom. Kay zaczęła się czerwienić i klnęła w duchu, że zawsze tak reaguje. Thomas jej nie widzial, bo był zajęty żywą dyskusją z jakimś męzczyzną, zajmującym miejsce obok niego.
- To on! - wyjąkała Sophie i schowała się za plecami Kayli.
- Kto? - spokojnie spytała Charlotta.
- NO on! Siva! - Lott przyjrzała mu się uważniej. Był wysoki i mial dosyć ciemną skórę. Jego czarne oczy były pełne zyczliwości. Wyglądał na sympatycznego. Musiał być też kims ważnym, skoro zajmował miejsce w loży honorowej.
- Spokojnie. Przecież wiedziałyście, że tu będą. Zachowujcie się jak nigdy nic - ruszyła w kierunku wolnego stolika. Przyjaciółki podążyły za nią. Do stolików zaczeło się dosiadać coraz więcej ludzi. Miejsce obok Lott zostalo zajęte przez jakąś starszą damę, a miejsce obok Kay zostalo wolne. Wszedł król, a za nim szedł Nathan. Poddani zaczęli się kłaniać, ale ich władca dał sygnał ręką, żeby tego nie robili. Potem, syn i ojciec zajęli miejsca na tronach. Nie byli zbyt podobni. Widocznie książę odziedziczyl urodę po matce. Bylo jednak coś, co ich łączyło - oczy. Były niemal w identycznym kolorze. Krol wstał i wziął w dlon kielich z winem.
- Drodzy poddani! cieszę się, że jesteście tu z nami. Dzisiejszy bal, jest bardzo ważnym wydarzeniem, zarówno dla mnie, mego syna, jak i dla całego królestwa. Mam nadzieję, że już wkrotce poznam moją przyszłą synową, ktora niewątpliwie znajduje się wśród nas - po sali przeszedł szmer - Chcę, aby była ona dobra dla mego jedynego syna i wydala mu na świat potomka, przyszlego krola i wladcy całej Anglii! Zdrowie Williama! - podniósł kielich, a jego poddani poszli jego śladem. Lott zastanawiała się, dlaczego książę nie uzywa swojego pierwszego imienia, tylko każe do siebie mówić Nathan. Widocznie tylko jego ojciec zwracał się do niego William. Jej mysli przeszły zaraz na inny tor - a mianowicie o przyszlej księżniczce, żonie Nathana. Poczuła zazdrość, ale wiedziala, że musi się z tym pogodzić. Przecież żyła w calkiem innym świecie. Miała swoje życie. Jej przygoda z XV wiekiem miała się zakonczyć za ponad miesiąc. Nathan ma prawo do własnego życia, do zycia bez jej udziału. Mimo, że świetnie to wiedziała, bylo jej przykro. Będzie musiała o nim zapomnieć już wkrotce. Ale jak ma zapomnieć o jego kuszących pocałunkach? Jak ma zapomnieć o jego pieknych oczach i cudownym zapachu? Tego nie można zapomnieć. Rozstanie będzie bolało. Z początku dni bez niego, będą pust. Lott westchnęła cicho i starała się zachować spokój. Właśnie w tym samym czasie Tom spostrzegł Kaylę. O mało co nie krzyknął ze złości! Co ta dziewczyna tutaj robiła?! To nie jest miejsce dla takich jak ona! " Po prostu się do niej nie odezwę" pomyślał. " Nie zwrócę na nią najmniejszej uwagi!". To zadanie okazało się trudne. Nie potrafił spuścić z niej wzroku. Wyglądała inaczej - bardziej kobieco. Zachowywała się jak dama. Była delikatna i subtelna a nie stanowcza i twarda jak zawsze. To jeszcze bardziej rozzłościło Toma. " Jakim prawem ta piekielna dziewczyna jest inna niż zwykle?!" . Nie tylko on nie potrafił oderwać od niej wzroku. Jeden z młodych szlachciców, który siedzial po lewej stronie Toma, byl wyraźnie zauroczony dziewczyną.
- Thomasie - zawołał - Wiesz może kim jest ta nieziemsko piękna istota w ciemnozielonej sukni? - Tom spojrzał na niego z oburzeniem.
- To nikt ważny. Odpuść ją sobie Alstairze - poczuł, że musi się napić, więc sięgnął po kielich z winem.
- Nie mam zamiaru - Tom prawie się zachłysnął. Musi wybić ją Alstairowi z głowy - Jeszcze nie spotkałem piekniejszej dziewczyny - wstal i zajął miejsce obok Kayli. Tom uśmiechnął się do siebie szyderczo. Pozwoli działać Kayli. Wiedział, jak bardzo jest dla niej irytujące zachowanie prezentowane przez Alstaira. Już ona da mu popalić! Oparł się wygodniej i czekał. Jako że był człowiekiem pozbawionym cierpliwości, czas zacząl mu się dłużyć. Popatrzył na przyjaciela - Sivę. Był wyraźnie przygnębiony, więc Thomas zapytał go co się stało.
______________________________
Coś tam udało mi się wyskrobać :) Postaram się dodawać częściej, ale nie gwarantuję, że tak będzie. Najbliższy rozdział będzie prawdopodobnie w piatek :) Pozdrawiam .
- Wygladasz tak, że Tom padnie z wrażenia - powiedziała do przyjaciółki. Kay usmiechnęła się do niej trochę wymuszenie. Sophie skubała końcówkę balowej sukni. Też wyglądała na przejętą. Chyba tylko Lott zachowywała spokój. Owszem z początku była trochę przejęta, ale teraz już całkiem się uspokoiła. "To przecież tylko zwykły bal" myslała. Kiedy ich powóz dojechał do pałacu, Kayla znowu zaczęła lamentować.
- Matko, po co ja tu przyjechałam?!
- Uspokój się dziewczyno! - nie wytrzymała Sophie - Narzekasz tylko i narzekasz! - Kay posłała jej gniewne spojrzenie i już się więcej nie odzywała. Sophie przejęła jej rolę.
- Może jednak wrócimy do domu, co? - spytała nieśmiało.
- No co ty! Trzeba bylo się wczesniej zdecydować, a nie teraz przed samym pałacem dawać nogę! - Char przewróciła oczami. Zachowanie jej przyjaciółek było dzisiaj niezwykle irytujące. Soph ucichła. Zwykle tak spokojna Lott, była dzisiaj jakaś inna. Dziewczyna nie czekając na przyjaciółki, zaczęła wchodzić po schodach. Z wnętrza zamku dobiegały rozmowy gości i muzyka. Może właśnie dlatego, tak ją tam pociągnęło. Albo może był też inny powód. Mogł nim być ktoś, kto ma np piękny uśmiech. Albo piekne oczy. Albo może jedno i drugie. Soph i Kay wymieniły spojrzenia i ruszyły za Char. Za chwilę były już w sali balowej. Było tu tak pięknie! Olbrzymie świeczniki zawieszone w górze powodowały, że to miejsce wyglądało na baśniowe. Gdzieś z boku grała królewska orkiestra. Stoły stojące pod ścianami, po brzegi były zapełnione wytrawnymi potrawami i winem w srebrnych kielichach. Ich białe obrusy były ręcznie haftowane. Po kątach stali ludzie z róznych stron świata i rozmawiali. Kobiety miały na glowach olbrzymie pióra wetkniete we wlosy, a mężczyźni wyglądali jak prawdziwi dżentelmeni. Po prawej stronie, na podeście, stały dwa trony - duży i jeden odrobinę mniejszy. Byly puste. Obok nich, już poza podestem, znajdowały się zdobione krzesła- dla gosci honorowych. Na jednym z nich siedzial Tom. Kay zaczęła się czerwienić i klnęła w duchu, że zawsze tak reaguje. Thomas jej nie widzial, bo był zajęty żywą dyskusją z jakimś męzczyzną, zajmującym miejsce obok niego.
- To on! - wyjąkała Sophie i schowała się za plecami Kayli.
- Kto? - spokojnie spytała Charlotta.
- NO on! Siva! - Lott przyjrzała mu się uważniej. Był wysoki i mial dosyć ciemną skórę. Jego czarne oczy były pełne zyczliwości. Wyglądał na sympatycznego. Musiał być też kims ważnym, skoro zajmował miejsce w loży honorowej.
- Spokojnie. Przecież wiedziałyście, że tu będą. Zachowujcie się jak nigdy nic - ruszyła w kierunku wolnego stolika. Przyjaciółki podążyły za nią. Do stolików zaczeło się dosiadać coraz więcej ludzi. Miejsce obok Lott zostalo zajęte przez jakąś starszą damę, a miejsce obok Kay zostalo wolne. Wszedł król, a za nim szedł Nathan. Poddani zaczęli się kłaniać, ale ich władca dał sygnał ręką, żeby tego nie robili. Potem, syn i ojciec zajęli miejsca na tronach. Nie byli zbyt podobni. Widocznie książę odziedziczyl urodę po matce. Bylo jednak coś, co ich łączyło - oczy. Były niemal w identycznym kolorze. Krol wstał i wziął w dlon kielich z winem.
- Drodzy poddani! cieszę się, że jesteście tu z nami. Dzisiejszy bal, jest bardzo ważnym wydarzeniem, zarówno dla mnie, mego syna, jak i dla całego królestwa. Mam nadzieję, że już wkrotce poznam moją przyszłą synową, ktora niewątpliwie znajduje się wśród nas - po sali przeszedł szmer - Chcę, aby była ona dobra dla mego jedynego syna i wydala mu na świat potomka, przyszlego krola i wladcy całej Anglii! Zdrowie Williama! - podniósł kielich, a jego poddani poszli jego śladem. Lott zastanawiała się, dlaczego książę nie uzywa swojego pierwszego imienia, tylko każe do siebie mówić Nathan. Widocznie tylko jego ojciec zwracał się do niego William. Jej mysli przeszły zaraz na inny tor - a mianowicie o przyszlej księżniczce, żonie Nathana. Poczuła zazdrość, ale wiedziala, że musi się z tym pogodzić. Przecież żyła w calkiem innym świecie. Miała swoje życie. Jej przygoda z XV wiekiem miała się zakonczyć za ponad miesiąc. Nathan ma prawo do własnego życia, do zycia bez jej udziału. Mimo, że świetnie to wiedziała, bylo jej przykro. Będzie musiała o nim zapomnieć już wkrotce. Ale jak ma zapomnieć o jego kuszących pocałunkach? Jak ma zapomnieć o jego pieknych oczach i cudownym zapachu? Tego nie można zapomnieć. Rozstanie będzie bolało. Z początku dni bez niego, będą pust. Lott westchnęła cicho i starała się zachować spokój. Właśnie w tym samym czasie Tom spostrzegł Kaylę. O mało co nie krzyknął ze złości! Co ta dziewczyna tutaj robiła?! To nie jest miejsce dla takich jak ona! " Po prostu się do niej nie odezwę" pomyślał. " Nie zwrócę na nią najmniejszej uwagi!". To zadanie okazało się trudne. Nie potrafił spuścić z niej wzroku. Wyglądała inaczej - bardziej kobieco. Zachowywała się jak dama. Była delikatna i subtelna a nie stanowcza i twarda jak zawsze. To jeszcze bardziej rozzłościło Toma. " Jakim prawem ta piekielna dziewczyna jest inna niż zwykle?!" . Nie tylko on nie potrafił oderwać od niej wzroku. Jeden z młodych szlachciców, który siedzial po lewej stronie Toma, byl wyraźnie zauroczony dziewczyną.
- Thomasie - zawołał - Wiesz może kim jest ta nieziemsko piękna istota w ciemnozielonej sukni? - Tom spojrzał na niego z oburzeniem.
- To nikt ważny. Odpuść ją sobie Alstairze - poczuł, że musi się napić, więc sięgnął po kielich z winem.
- Nie mam zamiaru - Tom prawie się zachłysnął. Musi wybić ją Alstairowi z głowy - Jeszcze nie spotkałem piekniejszej dziewczyny - wstal i zajął miejsce obok Kayli. Tom uśmiechnął się do siebie szyderczo. Pozwoli działać Kayli. Wiedział, jak bardzo jest dla niej irytujące zachowanie prezentowane przez Alstaira. Już ona da mu popalić! Oparł się wygodniej i czekał. Jako że był człowiekiem pozbawionym cierpliwości, czas zacząl mu się dłużyć. Popatrzył na przyjaciela - Sivę. Był wyraźnie przygnębiony, więc Thomas zapytał go co się stało.
______________________________
Coś tam udało mi się wyskrobać :) Postaram się dodawać częściej, ale nie gwarantuję, że tak będzie. Najbliższy rozdział będzie prawdopodobnie w piatek :) Pozdrawiam .
Subskrybuj:
Posty (Atom)