niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział 20

Jesli Tom myślał, że Kayla się zmieniła to się grubo mylił. Kiedy tylko wyszli na parkiet i zaczęli tańczyć, spytała go:
- O co ci chodzi? - spojrzał na nią ze zdziwieniem. No tak. Przecież to Kayla.
- Raczej o co tobie chodzi?
- Słucham? To ty przychodzisz do mnie, a potem udajesz, że coś ci obiecałam - popatrzyła na niego czekając na odpowiedź.
- Przyszedłem, bo nie mogłem patrzeć, jak oszukujesz biednego Alstaira.
- Oszukuję?! Niby w jaki sposób? - była wściekła.
- Udajesz kogoś, kim nie jesteś - powiedział twardo i spojrzał na nią z góry. Kayla przez chwilę 'trawiła' jego słowa. Wreszcie wyksztusiła:
- Być może nikogo nie udaję. Może to ty mnie nie znasz - podniosla głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Nie mogł się powstrzymać i złapał jej twarz w dłonie.
- Dobrze wiesz, że znam cię jak nikt inny - patrzeli sobie w oczy. Przestali już nawet tańczyć. Stali na środku parkietu i się nie ruszali. Łączyła ich niewidzialna pętla. Coś się w nich zmieniało. Coś zaczynało nieuchronnie ich łączyć. Tom wiedział, że nie wytrzyma dłużej. Szybko zbliżył swoją twarz do twarzy Kayli i nie zważając na konsekwencje, namiętnie ją pocałował. Co dziwne , nie protestowała. Wiedziała, że nie należy się dlużej chronić, przed uczuciem, ktore żywiła do Thomasa. Poddała się więc jego pocałunkowi, a Alstair, który obserwował tą scenę z bezpiecznej odleglości, omal nie doznał szoku.
        Tymczasem Charlotta w dalszym ciągu znajdowala się w ramionach Nathana. Tańcząc rozmawiali o przyszlości. Lott czuła się tak dobrze w jego ramionach, że nie miała zamiaru tanczyć z nikim innym.
- A jak już zostanę królem, to każę zbudować tobie najpiękniejszą komnatę na świecie - mówił do niej uśmiechając się czule. Char myślała, że już dłużej nie wytrzyma. Nathan powinien znac prawdę.
- Nathanie... - zaczęła.
- Tak?
- Nie mieszaj mnie w twoją przyszlość, dobrze?
- Dlaczego? Nie rozumiem...
- Bo... Twoja przyszłość i moja przyszłość są calkiem inne. Nie łaczą się. Rozumiesz? Nie mają ze sobą nic wspólnego. Nie spotykają się w żadnym punkcie.
- Mówisz tak, jakbyś już wiedziała co nas czeka. A tymczasem przyszlość jest nieodgadniona - Jak mam mu to powiedzieć?, myslała Lott.
- W pewnym sensie wiem coś o przyszłości, ale proszę nie pytaj mnie skąd. Kiedyś ci to wytłumaczę - spojrzala na niego, oczekując jakiegoś wsparcia. Ale Nathan odwrocił głowę w innym kierunku.
- Wiedziałem, że nie mówisz mi wszystkiego. Może to nawet lepiej, że jak twierdzisz nasze przyszłości są inne. Skoro mi nie ufasz, to tak będzie lepiej.
- Nie mow tak - przytuliła się do niego. Czuła się jak Antygona. Była między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie chce złamać zakazu dotyczącego informowania o swoim pochodzeniu, a jednocześnie nie chce oszukiwać tego, którego kocha. Spojrzała na niego - Ufam ci i cię kocham. Ale najprawdopodobniej ty nie odwzajemniasz mojego uczucia, skoro mówisz mi takie rzeczy - spuściła głowę.
- Kocham cię Charlotto, a jesli mi nie wierzysz, to mogę ci to udowodnić - pociągnął ją w stronę jakiś nieznanych drzwi. Lott podążała za nim. Chyba to wejście prowadziło do komnat królewskich, bo już po chwili znaleźli się w sypialni Nathana. Była naprawdę duża. Kominek mieścił się na przeciwko dużego, małzeńskiego łoża z baldachimem. Charlotta zauważyła też przepiękny balkon na którym rosło pełno kolorowych kwiatów. Nathan stanął za jej plecami i zaczął całować jej szyję. Lott obróciła się ku niemu. Zaczęli się całować. Najpierw delikatnie, a potem bardziej gwałtownie, namiętnie. W między czasie Nathan zaczął rozwiązywać sznurki sukni Char. Ona nie pozostawała mu dłużna i zaczęła odpinać guziki jego koszuli. Rzucili się na łóżko. W szybkim tempie pozbyli się z siebie wszystkich ubrań. Leżeli nadzy na miękkiej pościeli. Nathan całował cialo Lott. Delikatnie muskał jej brzuch, potem szyję i wreszcie twarz. Charlotta natomiast swoimi delikatnymi dłońmi, gładziła jego tors. Było im razem dobrze. Potem książę jednym stanowczym ruchem wszedł w dziewczynę. Char objeła go ciaśniej. Zatapiała się w falach rozkoszy. Obydwoje chcieli zatrzymać tę chwilę na zawsze. Ciągle było im mało. Kochali się więc ciągle od nowa, nie odmawiając sobie też krótkiej, ale jakże namiętnej gry wstępnej.
               Tymczasem zdenerwowany Alstair podbiegł do całujących się Kayli i Toma.
- Ależ... Thomasie! - probował przerwać romantyczną chwilę pary.
- Cicho! - Tom machnął na niego ręką i powrócił do całowania Kayli.
- Sam mowiłeś, że to nie jest dziewczyna dla mnie! I że mam ją sobie odpuścić!  - nie ustępował Alstair. Tom przewrócił oczami ze złości, delikatnie odsunał od siebie chichoczącą Kaylę, ale tak żeby mu czasem nie nawiała i złowrogo spojrzał na wystraszonego Alstaira.
- Ciągle trzymam się tej teorii Alstairze. To nie jest dziewczyna dla ciebie - spojrzał na twarz Kayli - To jest dziewczyna dla mnie - znowu zaczęli się calować. Wściekły Alstair odszedł od nich. Wiedział, że przegrał. Ale trudno było wygrać z kimś takim jak Thomas McClarky. Z ciężkim sercem postanowił więc odpuścić.
-Znowu wygrałem - szepnąl Tom Kayli do ucha. Ona na te slowa przestała go całować.
- Mylisz się - zrobiła minę niewiniątka - To ja wygrałam! - Tom się usmiechnał i powrócił do całowania dziewczyny. Trafił na równego sobie przeciwnika! I co dziwne - wcale nie chciał z nim wygrać!
            Sophie wciąż siedziała na schodach. Zdecydowala, że wróci do domu. Może tam uda jej się trochę ogarnąć. Otarła łzy. Trochę kręcilo jej się w głowie. Mimo to wstała. Zaczęła schodzić po schodach i niespodziewanie dla niej - potknęła się. Upadek z pewnością byłby bolesny, gdyby Siva nie zlapał dziewczyny. Soph zszokowana stała w jego ramionach. Sytuacja potoczyła się w naprawdę szybkim tempie i dziewczyna musiała sobie wszystko jakoś poukładać.
- Dziekuję - wyjęczała po chwili, próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku. Siva nie odpowiedział. No tak w końcu od się prawie nie odzywa powiedziała Sophie w duchu - A teraz przepraszam - wyswobodziła się na dobre - Ale muszę wracać do domu - ruszyła w stronę wioski.
- Czekaj! - krzyknał za nią Siva - Odprowadzę cię - Sophie nie odzywała się juz więcej i para spokojnie dotarła pod dom dziewczyny.
- To tutaj - wskazała Sophie - Dziękuję, że zechciał mnie pan odprowadzić - Siva skinął glową. Mógłby się zdobyć na ten gest i cos powiedzieć, myslała Soph przekraczając próg mieszkania.
- Zobaczymy się jeszcze ? - spytał niesmiało jej towarzysz. Soph usmiechneła się w ciemnościach.
- Z pewnością - powiedziała wesolo zamykając drzwi.
______________________________________________
Hahah xd Ten rozdział jest taki beznadziejny, że aż się poryczałam ;p Ale cóz poradzić, nie umiem opisywać fragmentów typu - 18 + xD Dopiero się uczę ;] Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to jest trudne! ;d Nie wiem kiedy będzie nastepny, bo znów nie mam weny ;/ Postaram się jak najszybciej. Pozdrowienia dla Olivcii i Karolci <3   JULA         





3 komentarze:

  1. jeah przeczytałam wszystko dzisaij
    i kocham tego bloga
    czekam na next szybko!!

    OdpowiedzUsuń
  2. no i jest Cher i Nathan
    awww kocham to!!!
    czekam na next
    buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie też przeczytałam i ja CHCĘ NATYCHMIAST NOWY ROZDZIAŁ!!!!!
    PROSZEEEEEEĘ!!!!
    Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń