niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 12

Thomas McClarky nie spał całą noc. Przez tą cholerą Kaylę Martin. Nie potrafil wyrzucić z głowy mysli o niej. Co zamknął oczy , to widział jej twarz. Kiedy wstał , byl tak wściekły , że nakrzyczal na jakiegoś służącego . Biedaczek . Zapewne do końca tygodnia Thomas go już nie zobaczy. Oczywiście , że to nie była jego wina , tylko tej cholernej panny Martin. Wszystko przez nią. I dzisiaj znowu ją zobaczy. Choc był zły , jednocześnie się cieszył . To jeszcze bardziej go rozgniewało. Nie ! Nie może sobie pozwolić na mysli o niej. Nie dzisiaj. W ogóle nigdy. Ubral się i wyszedł na dziedziniec. Jak by tu się jej pozbyć... , myślał. Nic nie przychodziło mu do glowy. Poszedł zobaczyć , czy już przyszła.
- Witam pana , panie McClarky - przywitała go . Wiedział , że nie jest zachwycona jego widokiem. Ukłonił sie jej na przywitanie.
- Tak wcześnie w pracy ? - spytal ją.
- Lubię byc punktualna - zajeła się czyszczeniem jednego z koni. Robiła to z niesłychaną gracją. Thomas potrząsnąl głową , by odpedzić mysli. - Pan jak widzę , tez juz na nogach.
- Lubię wcześnie wstawać - wpadl na pewien pomysł - Chciałem się przejechac na Nefrycie , ale widze , że nie jest jeszcze gotowy.
Podziałało . Kayla obróciła się w jego stronę.
- Przed chwila go wyczyściłam.
Thomas obszedł konia dookoła. Wyczyściła go nad wyraz dokładnie.
- Nie wygląda na czystego - skłamał. Kayla wygladała na zdenerwowaną , ale się opanowała.
- Proszę mi wierzyć , że jest czysty - powiedziała spokojnie.
- Nie nie jest - walczył Thomas. Jesli nie może się jej pozbyć szybko jakby chcial , to chociaż jej podokucza.
- Jest - podeszła do konia - Widzi pan ? - wskazała ręką - Chyba wzrok się panu pogarsza. Radzę iść do lekarza - obróciła się na pięcie i poszła czyścić jakąś czarną klacz. "Niech to szlag !" myślał Thomas. "Jest sprytniejsza niż myślałem". Jego wrodzony upór nie dawał za wygraną. Ciekawe jak panna Martin sobie poradzi z jazdą konną w niezbyt sprzyjających warunkach.
- Może zechciała by pani , towarzyszyć mi w wieczornej przejażdżce ?
Spojrzała na niego zaciekawiona , ale za chwile powróciła do pracy.
- Nie mogę . Pracuję.
- Każda wymówka jest dobra... Niech się pani lepiej przyzna do tego , że nie potrafi pani jeździć konno wystarczająco dobrze.
Wściekła się.
- Niech pan nie bedzie śmieszny - ten cholerny McClarky zaczynal jej działać na nerwy - Z przyjemnością pokażę panu , jak bardzo się pan myli.
Thomas usmiechnął się mimo woli. Podziałało. Był z siebie dumny.
- Wobec tego , do zobaczenia - uklonił się i wyszedł ze stajni w znacznie już lepszym nastroju.
                                               *                       *                   *
Lott dzisiaj nie mogła dojśc do siebie. Siedziała na wielkim wygodnym kamieniu na łące. Niedaleko pasły się gęsi. Chciało jej się spać. Tej nocy prawie nie zmrużyła oka. Rozmyślała o pocałunku z księciem i o jej przyszlości z Dick'iem. Nikomu nie mówiła , o wydarzeniach wczorajszego wieczoru. Nawet przyjaciółką. Wstydziła się tego ,a jednoczesnie wcale nie żałowała. Tu na łące było zadziwiająco spokojnie. Charlotta żałowała , ze nie wzieła ze sobą czegos do malowania. Może wtedy nie nudziloby się jej tak niemiłosiernie. Pomyślała o Kayli i Sophie i o Dick'u , ale tylko przez moment. Mają on pewnie mnóstwo pracy i nie mają czasu na myslenie. Tylko jej się nudzi. Mogła zabrać chociaz książkę ! Tylko oczywiscie nie pomyslała o tym. Przeszła trochę bliżej gęsi , w cien duzych dębów. Położyła się pod jednym z nich . Czuła , że zasypia. Chwilę później jak przez mgłę uslyszala stukot konskich kopyt a nastepnie swoje imię ,wymawiane przez cudowny , męski glos, ale nie miała siły by się podnieść. Na chwilę otworzyla oczy i zobaczyła księcia Nathana , klękającego przy niej.
- Spokojnie - powiedział cicho - Śpij. Nic ci nie grozi - Charlotta jak dotknięta czarodziejską różdżką opadła bezwładnie na jego ramię.

1 komentarz: